Kiedy przyniosłam je do biura znajomi pytali gdzie mogą takie kupić. Już dawno nie było mi tak miło. Byłam z siebie dumna i z tych godzin spędzonych w kuchni, bo jednak wymagają trochę pracy. Przy tym są niezwykle pyszne i idealnie sprawdzają się z dodatkiem konfitur na śniadanie lub kolację.
Dyniowe brioszki
Składniki:
200 g (1 szklanka 250 ml) purée z upieczonej dyni
35 g świeżych drożdży
100 ml ciepłego mleka (jeśli będzie zbyt gorące to zabijemy drożdże)
380 g mąki
60 g cukru
szczypta soli
3 jajka
150 g miękkiego masła
Do posmarowania:
żółtko + 1 łyżka mleka
Przygotowanie:
Najpierw pieczemy dynię i miksujemy blenderem na purée, odmierzamy potrzebną ilość.
Wszystkie składniki na ciasto muszą mieć temperaturę pokojową. Drożdże kruszymy do kubka, dodajemy 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżeczkę mąki, wlewamy ciepłe mleko, mieszamy i odstawiamy. Kubek wstawiamy do garnka z bardzo ciepłą wodą (rozczyn musi się szybko i mocno spieniać, piana ma być gęsta. Jeśli się tak nie stanie, wówczas najlepiej spróbować z nowym rozczynem).
Przesiewamy mąkę do dużej misy, dodajemy cukier, sól, rozczyn z drożdży. Zagniatamy ciasto jednocześnie wbijamy kolejno po 1 jajku cały czas zagniatając. Następnie wyrabiamy ciasto przez około 10 -15 minut. Później dodajemy stopniowo masło i wyrabiamy przez kolejne 5 - 10 minut. Na koniec ciasto powinno być gładkie i błyszczące, ma być śliskie i odklejać się od dłoni.
Gdy ciasto będzie już wyrobione, dodajemy purée z dyni (może być ciepłe, ale nie zimne) i wyrabiamy razem do czasu uzyskania jednolitego ciasta.
Przykrywamy miskę z ciastem ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na około 1 godzinę lub dłużej, do 1,5 godziny. Ciasto powinno około trzykrotnie zwiększyć swoją objętość, powinno się napuszyć.
Uderzamy pięścią w ciasto, zagniatamy ręką przez około 1 minutę, miskę przykrywamy talerzem lub folią i wstawić do lodówki na całą noc lub na około 2 - 6 godzin lub inny dowolny czas krótszy niż 24 godziny.
Wyciągamy ciasto z lodówki i wykładamy je na stolnicę oprószoną mąką. Chwilę wygniatamy. Zostawiamy na około 1 godzinę aż ciasto się zagrzeje (jeśli ciasto było długo w lodówce) lub na około 1/2 godziny jeśli było krótko.
Dwie małe foremki keksowe (o długości około 23 cm) smarujemy tłuszczem i wykładamy papierem do pieczenia.
Ciasto pokroimy nożem na 16 równych części, formujemy z nich kuleczki i układamy w foremkach (jeśli decydujemy się na nadzienie - każdą z części rozgnieść w dłoni na placuszek, do środka włożyć łyżeczkę powideł, zlepić brzegi i uformować kuleczkę). W każdej ma się znaleźć po 8 kulek. Pozostawiamy do wyrośnięcia na około 1 godzinę (do 1 i 1/2 godziny).
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Wyrośnięte ciasto delikatnie smarujemy roztrzepanym żółtkiem z mlekiem i wstawiamy do piekarnika. Pieczemy przez 20 minut na złoty kolor. Wyciągamy z piekarnika i po przestudzeniu (około 10 minut) możemy już odrywać ciepłe bułeczki.
Przepis pochodzi z Kwestia Smaku.
SMACZNEGO
Ten kolor <3
OdpowiedzUsuńten kolor, poprawia humor od rana:)
OdpowiedzUsuńFantastyczny kolor :)
OdpowiedzUsuń